środa, 2 października 2013

02.10.2013r

Jak narkotyk


Uzależniłam się. Pragnę tego jak najmocniejszego narkotyku. Jestem zależna od tego co mi dajesz. Działasz na moje serce jak morfina. Łatasz każdą dziurę i łagodzisz każdą bliznę. Jednak jak każdy narkotyk niszczysz mój organizm. Nie zapewniasz mi uleczenia tylko chwilową ulgę w bólu. Złudzenie normalności. Zabijasz część mnie i powodujesz nowe nakłucia w moim sercu. Nie mogę żyć tym co było, bo inaczej nie uwolnię się od Ciebie. Muszę iść na odwyk...


Myślałam, że nigdy nie dotkną mnie problemy nastolatków. Szczeniacka miłość. Jednak bardzo się pomyliłam. Uzależniłam się od rozmów z pewnym osobnikiem płci męskiej. Od jego obecności, słów, samego bytu obok. Stał się jak kodeina, pozornie bezpieczny lek na kaszel. Jednak w dużych dawkach potrafi doprowadzić do narkotycznego omamienia. A ja z czasem chciałam co raz więcej tego specyfiku. Znosił moje poczucie bólu, dawał dziecięcą euforię. Otwierał mnie na nowe doznania, dawał w tych kwestiach wsparcie, komplementował. Wyperswadował mi moją wolę walki i zburzył wszelakie mury. Mimo to był jak narkotyk . Dawał tylko względną ucieczkę od rzeczywistości. Pozwolił bym żyła złudzeniami o szczęśliwym zakończeniu, które nigdy nie miało nastąpić. Dlatego idę na odwyk...

Pozdrawiam
Vivenn


2 komentarze:

  1. Niestety, kazdego dotyka taki "problem". Mialam tak nie raz... ;/ Pozdrawiam, zapraszam na nowy wpis ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Połowa sukcesu to uświadomienie sobie, że problem istnieje i jak wygląda. Będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za każdy komentarz :*