niedziela, 22 września 2013

22.09.2013r

Nie nawiedzaj mnie



Zrywam się gwałtownie z łóżka. Kropelki potu niczym małe igiełki wbijają się w moje plecy. Patrzę na lekko trzęsące się dłonie. Są lepkie i mokre, a na ich wierzchu pojawiła się czerwona wysypka, równoznaczna z wielkimi nerwami. W ataku paniki zrywam się na równe nogi i zapalam światło. Mam nadzieję, że głupia żarówka zapewni mi schronienie przed potworami czającymi się w mojej głowie.


Potwory śledzą mnie na co dzień. Wychodzą spod łóżek, ubierają garnitury i spacerują ulicami. Każde z nich powoduje u mnie gęsią skórkę. Kiedy byłam mała bałam się tych, które kryły się pod moim łóżkiem. Szczelnie przykrywałam się kołdrą w nadziei, że to je odstraszy. Dla pewności mocno wtulałam się w poduszkę i szybciutko gasiłam światło, bo wiedziałam, że ciemność jest ich atrybutem. Z czasem dorastania przestałam się bać potworów czających się na moją nogę, która przypadkowo wysunęła się z ciepłego posłania.  Zatraciłam odruch strachu. Jednak to właśnie było moją największą głupotą. Bo potwory tak naprawdę istnieją. Ciemność, której się tak bałam jest w każdym człowieku i on decyduje czy stanie się jego atrybutem. Teraz obijam się o ludzi na ulicy, widzę wszechobecny mrok. Pieniądze, praca, sukces. Zero uczuć, stajemy się głazami. Istnymi potworami pochłaniającymi energie, a oddającymi tylko mrok. Już nic nie jest w stanie mnie przed nimi uratować. Nawet mdłe światło żarówki....

Pozdrawiam
Vivenn


1 komentarz:

  1. Prawda... priorytety nam się zmieniają. Zmieniły. Uczucia zeszły na dalszy plan albo całkiem zniknęły. Jeśli są, każdy je chowa głeboko w sobie...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za każdy komentarz :*