Ścieżka zatrzymana w czasie
Idę na spacer, lecz naprawdę udaję się w krainę zapomnienia.
Wychodzę z domu, gdy nagła fala zimna uderza każdą komórkę mojego ciała. Zaczęła się jesień, więc na szczęście mam na sobie gruby sweter. To jeden plus tej pory roku. Jeszcze jednym są długie jesienne wieczory. To najlepszy czas na rozmyślania.
Wychodzę z domu, gdy nagła fala zimna uderza każdą komórkę mojego ciała. Zaczęła się jesień, więc na szczęście mam na sobie gruby sweter. To jeden plus tej pory roku. Jeszcze jednym są długie jesienne wieczory. To najlepszy czas na rozmyślania.
Idę wzdłuż ponurej ulicy. Krystaliczne krople zaczynają spadać z nieba. Kap, kap, kap...Słyszę ich dźwięk w mojej głowie. Odbija się jak echo i znika gdzieś w zakątkach mojego umysłu.
Kap, kap, kap...
Próbuję zagłuszyć odgłos wkładając słuchawki do uszu. W tej właśnie chwili wyruszam do przeciwległej rzeczywistości. Moje ciało zostaje tu, w szarym świecie, a dusza ze spokojem obserwuje ludzi wokół.
Jakaś kobieta śpieszy się na autobus. Gubi przy tym kilka chusteczek higienicznych. Prawdopodobnie jest przeziębiona. Jak większość naszego społeczeństwa jesienią.
Drogą idzie starszy, głuchoniemy pan. Koło jego nóg pałętają się dwa szczęśliwe psy. Jego jedyni towarzysze. Nikt nigdy nie zwraca na niego uwagi. Samotność jest najgorszą karą.
Dzieciaki beztrosko biegają po polance. Rzucają się w kupki liści, szukają kasztanów i straszą wiewiórki. Dlatego też, okres dzieciństwa jest najlepszą częścią naszego życia. Ta wszechobecna beztroska jest swego rodzaju błogosławieństwem.
Starzy znajomi patrzą się na mnie jak na ufo. Nie jestem już częścią ich "paczki". Bo fałszywość to nie moja domena. Dlatego też nie gram już w tą chorą grę.
Starsze panie wleką się powoli, plotkując. Obgadają każdego bez wahania, gdyż życie innych jest tak bardzo fascynujące...
Kap, kap, kap...
A ja? Idę dalej. Zostawiam wszystko za sobą. Mimo tej całej beznadziejności świata wyczekuję następnego dnia. Każdy wschód słońca daje nam nadzieję na lepsze jutro. Dlatego też czekam na to jak małe dziecko na prezenty w Gwiazdkę.
Siadam i patrzę w niebo. Ciemne chmury powoli poruszają się po nieboskłonie, kontrastując z miliardami świecących gwiazd. Wiem, że gdzieś tam jest zapisane moje przeznaczenie. Wyczekuję go z wielką ciekawością...Czy będzie dobrze?
Wpis wyszedł troszeczkę, lirycznie? Może dlatego, że tak się czuję. Żyję trochę oddalona od rzeczywistości. Patrzę na ludzi z boku. Nie osądzam, ale analizuję. Ogólnie czuję się lepiej. Można by powiedzieć odrodziłam(choć bardziej odradzam) się jak feniks z popiołów.
Mam nadzieję, że jakoś radzicie sobie z jesienną depresją. ;)
Pozdrawiam
Vivenn