Jak narkotyk
Myślałam, że nigdy nie dotkną mnie problemy nastolatków. Szczeniacka miłość. Jednak bardzo się pomyliłam. Uzależniłam się od rozmów z pewnym osobnikiem płci męskiej. Od jego obecności, słów, samego bytu obok. Stał się jak kodeina, pozornie bezpieczny lek na kaszel. Jednak w dużych dawkach potrafi doprowadzić do narkotycznego omamienia. A ja z czasem chciałam co raz więcej tego specyfiku. Znosił moje poczucie bólu, dawał dziecięcą euforię. Otwierał mnie na nowe doznania, dawał w tych kwestiach wsparcie, komplementował. Wyperswadował mi moją wolę walki i zburzył wszelakie mury. Mimo to był jak narkotyk . Dawał tylko względną ucieczkę od rzeczywistości. Pozwolił bym żyła złudzeniami o szczęśliwym zakończeniu, które nigdy nie miało nastąpić. Dlatego idę na odwyk...
Pozdrawiam
Vivenn
Vivenn
Niestety, kazdego dotyka taki "problem". Mialam tak nie raz... ;/ Pozdrawiam, zapraszam na nowy wpis ;)
OdpowiedzUsuńPołowa sukcesu to uświadomienie sobie, że problem istnieje i jak wygląda. Będzie lepiej :)
OdpowiedzUsuń